[Felieton] Final Fantasy Mobius i Brave Exvius – różne wymiary kieszonkowych fantazji
Nie istnieje chyba na świecie osoba, która chociaż raz nie słyszała o Final Fantasy. Seria przechodziła swoje wzloty i upadki. Pierwsza gra, wydana w 1987 roku na platformę NES, została pomyślana jako ostatni tytuł bankrutującego Square. Produkcja okazała się jednak na tyle udana, że uratowała firmę od bankructwa i dała jej możliwość stworzenia kolejnych sequeli i różnych spin-offów niekoniecznie wpisujących się w gatunek jRPG. Uniwersum gościło już gry taktyczne, fabularne, akcji, MMORPG, wyścigowe, bijatyki i rytmiczne. Mobilna gałąź rynku była przez wydawcę długo pomijana. Świat się zmienił, tak samo jak gusta graczy. Twórcy jednej z najbardziej kultowych serii w historii postanowili pójść w stronę Androida i iOSa.
Wielokrotnie podkreślałem, że smartfony nie są konsolami do gier. Stosunkowo mała pojemność baterii, spadki FPSów, grzanie się obudowy to jedynie kilka z zarzutów względem komórek. Z drugiej jednak strony coraz więcej firm mocno lansuje tą formę gamingu. Nadszedł czas, aby trochę odpuścić i dać szansę Square Enix. Do tej pory nie zawiedli mnie, dlatego postanowiłem wykrzesać trochę ostatniej fantazji z mojego wiernego Nexusa.
Obie produkcje – Mobius Final Fantasy i Final Fantasy: Brave Exvius, zostały wydane w 2015 roku, w odstępie niespełna pięciu miesięcy. Biorąc pod uwagę, że obie gry są dopracowane, jest to godny pochwały harmonogram wydawniczy. Częścią wspólną gier jest model free to play ze zintegrowanymi mikropłatnościami. Faktycznie można cieszyć się rozgrywką, nie wydając ani złotówki. Inwestowanie realnej waluty jedynie przyśpiesza postępy w rozgrywce. Na tym podobieństwa się kończą, dalej mobilki różnią się od siebie w prawie każdym aspekcie.
Pierwszą, i jednocześnie najbardziej rzucającą się w oczy różnicą, jest grafika. Mobius wykonany jest w pełnym 3D zaś Exvius to stare dobre 2D. Po zainstalowaniu i ściągnięciu wszystkich paczek z uaktualnieniami, oba tytuły zajmują około 700MB pamięci na karcie. Jak na grę mobilną to stosunkowo dużo. Obie produkcje posiadają rozbudowany wątek fabularny.
Historia przedstawiona w Mobiusie początkowo wydaje się być mniej skomplikowana od tej, którą prezentuje Exvius. Budzimy się w nieznanym świecie nie pamiętając, kim jesteśmy. Tajemniczy głos informuje naszego bohatera, że według proroctwa ma zostać wojownikiem światła, który zniszczy wszystkie moce ciemności. Pchani niewiadomą siłą wyruszamy w podróż, aby wypełnić wspomniane wyżej proroctwo. Droga herosa łatwa nie będzie. Przyjdzie mu pokonać niezliczone ilości wrogów i odwiedzić wiele niezwykłych miejsc. Bezimienny niedługo po rozpoczęciu swojej wędrówki otrzyma kompana w postaci Moogla, będącego naszym towarzyszem podróży i źródłem przydatnych informacji.
Historia Brave Exvius jest trochę bardziej złożona W tym uniwersum równowagę zapewniają dwie siły – Vision i Lapis. Vision to manifestacje ludzkich uczuć i myśli, a Lapis to wymiar, zawierający magiczne kryształy. Równowaga ta zapewnia harmonijny rozwój, ale nie trwa on wiecznie. Mroczne siły rozpoczynają swoją krucjatę. Czoło stawia im dwóch młodych wojowników. Wspomniani Rain i Lasswell, jako dzielni i honorowi rycerze królewscy, będą musieli raz na zawsze rozprawić się z mocami ciemności. Taka konstrukcja sprawia, że opowieść jest otwarta i można umotywować nią każdy zabieg formalny, dodanie nowego bohatera, regionu świata, umiejętności czy klas postaci.
System rozgrywki znacząco różni się w obu tytułach. Mobius nastawiony jest na walkę jednoosobową, wydajemy komendy protagoniście poprzez klikanie w oponentów, których chcemy zaatakować. Po wybraniu przeciwnika oraz ataku otrzymujemy trójwymiarową animację wyprowadzania ciosu oraz ewentualnej kontry ze strony wroga. Zadane obrażenia uzupełniają pasek żywiołów, dzięki któremu możliwe jest wykonywanie ruchów specjalnych. Każdy z nich “kosztuje” odpowiednią ilość konkretnego elementu, dlatego czasami zebranie ich zajmuje kilka tur. Niestety nie dopatrzyłem się jak do tej pory żadnej zależności między żywiołem stwora, a otrzymywanym przez nas orbem. Pozwala to przypuszczać, że jest to zależność losowa.
Z drugiej strony, Brave Exvius nastawiony jest na walkę zespołową. Podobnie jak w przypadku poprzednika walka jest turowa. W skopaniu tyłków pomoże nam sześcioosobowa ekipa złożona z bohaterów różnych części FF. Początkową parę – Raina i Lasswella – dość szybko zastąpimy innymi. Kompani mają posiadają poziomy doświadczenia wraz ze wzrostem, których odblokowujemy nowe umiejętności. Każdy fan serii bez problemu rozpozna firagę czy curagę – zastosowanie znanego nazewnictwa znacząco upraszcza rozgrywkę. Poza walkami, od czasu do czasu dostaniemy możliwość pobiegania po konkretnych lokacjach.
Obie mobilki posiadają, wspomniane już, systemy mikropłatności. Nie ma w nich nic rewolucyjnego czy odkrywczego, kupujemy wewnętrzną walutę za którą możemy ulepszyć wojaków. Same przedmioty nie dają aż tak dużej przewagi, przyśpieszają regenerację staminy lub dodają odrobinę expa. Wartym zaznaczenia jest fakt, że wszystkie z nich można zdobyć wykonując postawione przez grę zadania. Balans w obu tytułach został bardzo dobrze dopracowany, nie odczuwamy niższości względem graczy inwestujących rzeczywistą walutę.
Mobius i Brave Exvius to dwie dobre gry, wydanie ich w tym samym roku nie było przypadkowe. Zostały zaprojektowane, aby trafiać do różnego grona odbiorców końcowych. Multum opcji i dostępnych ścieżek rozwoju sprawa, że gry nudzą zdecydowanie wolniej, niż inni przedstawiciele gatunku. Niestety po mniej więcej tygodniu zaprzestałem regularnego grania. Po przekroczeniu konkretnego poziomu rozwoju, obie produkcje przestają ekscytować tak jak na początku. Jest to niestety nieuniknione, mimo wszystko z dumą mogę zaliczyć kilkanaście miło spędzonych godzin. I to na grze mobilnej! Dobra robota, Square! Niewielu wydawcom się to udaje, nawet w przypadku lubianego uniwersum.
Zbesztaj autora:
Trik: Nie przepadam za grami mobilnymi, dlatego Boberski został testującym smartfonowe Finale. Muszę jednak przyznać, że spędziłam kilka godzin grając w Brave Exvius – nie wciągnął mnie jednak na tyle, abym została z nim na dłużej. Nintendo lepiej potrafi w mobilki! Z FE Heroes jestem już od dłuższego czasu i nie zapowiada się na szybkie zakończenie przygody.
Oryginalnie materiał opublikowany na stronie expij.pl.