Daily Basis #22 – Boberski i pogoda
Przyszła zima, tak się zastanawiam czy przypadkiem przespałem jesień… i w sumie końcówkę lata. Nienawidzę tak gwałtownych zmian pogody, zawsze wtedy chodzę jak zombie, wpieniam się na wszystko dookoła i cały czas chce mi się spać. Oczywiście nie jestem sam, reszta domowników zareagowała dokładnie tak samo…
Rano musiałem kilka razy przecierać oczy zęby się upewnić, że dobrze odczytałem temperaturę. Była o połowę mniejsza niż dzień wcześniej o tej samej godzinie, brakowało tylko żebym zobaczył dzieci lepiące bałwana za oknem. Ogólnie uwielbiam jesień tylko, że to nie jest jesień a jakaś cholerna abominacja. Wszystkie liście na drzewach, jeszcze nawet w większości zielone i 5 stopni na dworze. Tyle to było w grudniu dwa lata temu, albo nawet w zeszłym roku.
Dopełnieniem wszystkiego jest monstrualna wilgotność, nie dość że zimno to jeszcze dowolne ubranie lepi się do Ciebie, jak nawalona karyna w klubie. No i oczywiście było by za fajnie gdyby nie padało, dlatego żeby ostatecznie dowalić do pieca, przez większość dnia z nieba leci irytująca mżawką. Z połączenia tych wszystkich czynników wychodzi mokry boberski po 5 minutowym spacerze do sklepu. Ktoś tam na górze ma lenia, wyjątkowo cyniczne poczucie humoru lub, jeżeli dzisiaj np. walnie we mnie piorun, nie ma go w ogóle.
To tyle ode mnie w ten zimny poniedziałek, do następnego…