[Recenzja] BoxBoxBoy! – Thomas na sterydach nadciąga
Ktoś pamięta jeszcze Thomasa z gry “Thomas was alone”? Przygody obdarzonego uczuciami kwadrata oraz grupki jego geometrycznych przyjaciół na długo zapadły mi w pamięć. Gra zachwycała prostotą i jednocześnie olbrzymią grywalnością. Podobnie sprawa ma się z tytułowym BoxBoxBoyem. Tutaj jednak główny bohater jest nieco bardziej ludzki, ma rozbudowaną mimikę, wyraża więcej uczuć.
Omawiana produkcja jest drugą częścią i jednocześnie pierwszą, w którą zagrałem. Od razu zostałem wrzucony w rozgrywkę. Trochę brakuje intro z jakimkolwiek wyjaśnieniem, co właściwie robimy. Nie ukrywam, że chętnie poznałbym odrobinę historii czy jakąś motywację bohatera. Twórcy zdecydowali jednak inaczej. Pierwsze poziomy to świat zerowy, czyli po prostu tutorial. Zostałem zaznajomiony z podstawowymi umiejętnościami Qbbyego tj. produkcją i ustawianiem sekwencji złożonych z kwadratów. Podczas tworzenia bohater robi bardzo wymowna minę, wyrażającą niebywały wysiłek. Nic w tym dziwnego, stawianie klocków to trudna robota.
Przejście całego samouczka zajęło mi niecałą minutę. Wtedy pojawiła się myśl: “trochę uboga mechanika. Jeżeli tak wygląda cała gra będzie raczej nudna”. Jestem wielkim fanem przestrzennych gier logicznych. Wzorem Pullboxa czy wspomnianego wcześniej Thomasa, oczekiwałem wciągającego tytułu, który przyklei mnie do konsoli na wiele godzin. Szczęśliwie dalsze etapy szybko rozwiały moje obawy. Kwadrat Qbby może używać swoich klocków do wspinania się, podnoszenia niektórych elementów planszy czy blokowania śmiertelnych promieni laserowych. Szkoda, że od początku nie było zaakcentowane, co maluch potrafi. O jego bardziej rozbudowanych umiejętnościach dowiadujemy się dopiero odwiedzając odpowiednią pozycję w menu.
Przed rozpoczęciem każdego poziomu otrzymujemy planszę z informacją o limicie klocków oraz liczbie i długości sekwencji, jakie możemy z nich budować. Tylko zmieszczenie się w przewidzianej przez twórców liczbie pozwoli na zaliczenie poziomu w 100%. Jej przekroczenie blokuje jedynie możliwość zebrania bonusowych koron rozrzuconych po levelu. Przyznaję, na początku trochę olałem sprawę i przechodziłem grę na ślepo dziwiąc się, że rozwiązałem wszystkie zagadki i nie otrzymałem maksymalnej punktacji. W przeciwieństwie do poprzedniej części, w której postawienie kwadratu, automatycznie likwidowało poprzedni klocek, tutaj co planszę ulega to zmianie. W jednej dozwolone są dwie sekwencje po dwa klocki, w innej np. trzy po cztery. Dopiero przekroczenie, powoduje wymazanie najwcześniej umieszczonej figury na planszy. Limity są tak dostosowane, że za każdym razem możemy się w nich zmieścić.
Gra jest monochromatyczna z drobnymi kolorowymi elementami. Właściwie to wszystko, co można powiedzieć o warstwie wizualnej. Poziomy są proste i czytelne, praktycznie każda zagadka mieści się na jednym ekranie. Innymi słowy zawsze widzimy cel i wszystkie przeszkody na drodze do jego osiągnięcia. To bardzo duży plus, bo pozwala na kompleksowe zaplanowanie wszystkich ruchów. Można zresetować aktualną zagadkę, jeżeli na jej rozwiązanie zużyjemy za dużo klocków. Kilka razy w przypływie geniuszu wykorzystałem tą opcję, zaoszczędzając tym samym kilka cennych kwadratów.
Dźwięki i muzyka są bardzo mało zróżnicowane, szybko zaczynają irytować. Ja wyciszyłem głośnik już na drugim świecie. Warstwa muzyczna tego typu produkcji ma nie przeszkadzać. Wszystko powinno skupiać się na zagadkach i łamigłówkach, zresztą biorąc pod uwagę ubogi styl graficzny, nawet całkowity brak dźwięków byłby akceptowalny.
Na koniec zostawiłem sobie wyjątkowo fajny dodatek. Jako, że przechodzenie kolejnych poziomów jest nagradzane medalami. Możemy spożytkować je na zakup dodatkowej zawartości w sklepie. Do wyboru są, trzy utwory muzyczne odgrywane w grze (na wypadek gdyby ktoś chciał się jeszcze pokatować 8-bitowymi samplami), krótkie zabawne komiksy z głównym bohaterem oraz dodatkowe kostiumy. Jak wielki był mój zawód gdy okazało się, że za swoje ciężko zarobione medale, mogę kupić jedynie kostium ninja. Aby odblokować możliwość zakupu innych, musimy posiadać na konsoli save z pierwszej części gry. Cios poniżej pasa!
Gra pojawiła się praktycznie bez żadnej zapowiedzi. To dobra i wciągająca gra, ciężko zrozumieć czemu nie została odpowiednio wypromowana. BOXBOXBOY! szybko pokazuje wszystkie swoje atuty, którymi dobrze broni się jako gra logiczna. W tego typu produkcjach ciężko mówić o błędach, bo praktycznie nie ma ich gdzie popełnić. Wszystko jest przemyślane, spójne i zapewnia sporo rozrywki. To jedna z produkcji, w które można pograć z doskoku i jest to jej największą zaletą.
- przemyślane plansze i światy
- bogaty zasób umiejętności głównego bohatera
- uproszczona maksymalnie warstwa graficzna
- tylko kostium ninja 🙁
- muzyka, która wyjątkowo szybko zaczęła mnie irytować
Grę do recenzji dostarczył polski dystrybutor Nintendo – Conquest Entertainment.
Oryginalnie materiał opublikowany na stronie expij.pl.