Daily Basis #269 – Boberski i pranie kota
Raz na jakiś czas każdy musi się wykąpać, nawet jeżeli jest rudym kotem imieniem Masza. Nie uskuteczniamy prania sierściucha za często, ponieważ teoretycznie sama dba o to regularnie. Niestety bywają sytuacje takie jak dzisiaj, gdy nasza interwencja jest naprawdę niezbędna…
Krótko i rzeczowo, kota musiała trafić do wanny ponieważ osrała sobie kuper. Tak po prawdzie to pociekło jej z gruczołów około odbytniczych i uwaliła śmierdzącą wydzieliną pościel, narzutę na wyro, koc, poduszkę i koniec końców samą siebie. Masza to cholerna akrobatka, ponieważ poza ufajdaniem oczywistego miejsca jakim jest sierść przy ogonie, głównym źródłem smrodu klocka był jej łepek. Musimy się z nią zgłosić do jakiegoś Mam Talent, bo chyba nie ma na świecie drugiego zwierzaka, który potrafi tak skutecznie wsadzić głowę we własną dupę…
Jeżeli ktokolwiek, kiedykolwiek kąpał jakiekolwiek zwierzę wie, że to wojna! Zachowanie Maszy nie odbiega tutaj od normy… Zaczęło się od syczenia i próby uciekania, potem były głośne miauki i zastraszanie Trika, aż wreszcie zamknięcie się w sobie, poddanie i oczekiwanie na rychłą oraz nieuniknioną śmierć. Oczywiście po całym zabiegu rozpoczęło się ostentacyjne odwracanie do nas dupą, lizanie łapeczek, grzbietu i brzuszka. Nie martwcie się, foch nie trwał zbyt długo… Okazuje się, że solidna porcja wątróbki z indyka potrafi przekonać nawet naszego, pragnę tutaj wyraźnie zaznaczyć, śmiertelnie obrażonego kota 😛 Wszystko dobrze się skończyło, każda ze stron koniec końców jest zadowolona… My nie mamy walącego kupą kota, Masza ma piękne i błyszczące futerko, które z dumą pokazuje całemu światu 😉
To tyle ode mnie w ten koci piątek, do następnego…