Daily Basis #102 – Boberski i świąteczne porządki
Tradycja świąteczna, która niestety najlepiej zapadła mi w pamięć to sprzątanie. Czy to przed bożym narodzeniem, czy przed wielkanocną zawsze robiło się gruntowne porządki, których szczerze z całego serca nienawidziłem. Teraz sam w tym czasie zakasam rękawy i krótko mówiąc zapierdalam 🙂
Czy Wy tez uważacie, że po prostu nic nie powinno się brudzi, kurzyć i pleśnieć? Czy to tylko ja? Świat powinien być tak zaprojektowany żeby jakiekolwiek sprzątanie było niepotrzebne albo działo się samo. Może ziomek na górze po prostu zapomniał włączyć tą opcje, a później zobaczył jak ludzie się męczą i uznał: w sumie spoko, bardziej docenią niebo. W każdym razie to nie tak, że na co dzień żyję w burdelu, oczywiście nie wszystko robię od razu i czasami w zlewie zalegają talerze i szklanki przez kilka dni, ale jednak dookoła panuje względny porządek. Tylko kocia kuweta i okolice wymagają regularnego zajmowania się, bo po pierwsze Masza nie ma ochoty walić do syfiastego żwirku, a po drugie odkryła w sobie żyłkę górnika, co oznacza że razem ze swoimi sikami zakopuje połowę łazienki.
W dzisiejszym napadzie świątecznej gorączki sprzątnąłem całą kuchnię, w tym: pozmywałem naczynia, wyczyściłem kuchenkę, blaty, lodówkę, pochowałem zbędne naczynia, ogarnąłem zlew, czajnik, a nawet oskrobałem drewniane deski do krojenia. Na koniec umyłem kafelki na podłodze, oczywiście na kolanach, zmywakiem bo tego kurestwa nie da się inaczej. Miałem też randkę z odtykaniem kibla i zlewu, co do tego pierwszego to powiedzmy, że sąsiedzi pozostawiają swoim zachowaniem wiele do życzenia, więc zdecydowanie za często muszę coś robić u siebie w tym temacie. Nie powiem żeby mnie to jakoś zmęczyło, ale i tak mam ochotę się poopierdalać co niniejszym uczynię przez resztę tego pięknego dnia 😛 Żeby nie było, jutro ciąg dalszy gehenny, ale to dopiero jutro… 😉
To tyle ode mnie w porządkowy piątek, do następnego…