Daily Basis #106 – Boberski i dzień po końcu świata
Dzisiaj pierwszy dzień po końcu świata, pisałem o tym wczoraj i możecie przeczytać to tutaj. Może nie mamy apokalipsy zombie i w planetę nie przykurwił wielki kosmiczny bajbor, ale jednak coś się skończyło, oczywiście poza moją siłą do śmiania się z tego wszystkiego. No co, już mnie brzuch boli… 😛
Z wypiekami na twarzy czekałem do prawie drugiej wyglądając przez okno jak małe dziecko w oczekiwaniu na przyjście świętego Mikołaja. I co? W skrócie to chuj, klasycznie sąsiad z bloku obok jadł schabowe o północy, lokalni menele walili browarki na ławce, a koty sąsiadów zrobiły sobie wyścigi (więcej tutaj). Noc jak każda inna, nawet gwiazdy ciężko było zobaczyć bo wszystko zachmurzone. Zastanawia mnie czy ojciec był zawiedziony (więcej tutaj), czy moja babcia siedziała z zapasami jedzenia, tak jak to mnie sugerowała, a może nawet oni zmęczeni wymyślaniem teorii spiskowych normalnie walnęli się w kimę 😛 Musze kiedyś bardziej szczegółowo opisać w jakie kocopoły jeszcze wierzy rodzina od strony ojca. Bądźcie czujni! 😉
Z realnych katastrof mamy ponowne zamknięcie siłowni, co prawda obecnie nie są oficjalnie otwarte ale w poprzednich obostrzeniach była luka pozwalająca na ogarniecie sprawy. W rozporządzeniu wchodzącym od 28go już jej nie ma dlatego wszystko ponownie szlag trafi, akurat kiedy znowu się wkręciłem i w miarę nabrałem regularności w chodzeniu. Oczywiście do kościoła możesz chodzić cały czas, jakoś nieroby muszą organizować kasę. W końcu apetyt rośnie w mirę jedzenia, a już z naszego kochanego państwa wyciągają gruby hajs. Jeżeli kogoś obraziłem ostatnim zdaniem to z całego serca, mam to w dupie 😉 Jak już zamykać to wszystko, jak już generalizować to po całości, ale chyba dobrze wiemy gdzie żyjemy i jak podwójne standardy tutaj panują. Jeszcze by nas zaatakowała armia moherowych beretów przy wsparciu narodowców w charakterze mięsa armatniego (większość i tak rozumem nie grzeszy i nie nadaje się na wiele więcej). Cholera ich tam wszystkich wie co w tym małych mózgach siedzi 😛
To tyle ode mnie w ten post apokaliptyczny wtorek, do następnego…