Daily Basis #239- Boberski i maniaczenie
Wolne dobiega końca dlatego trzeba wszystko zakończyć z przytupem i pompą. Normalnie ludzie piją na umór, rzygają, a później leczą głowę i opowiadają jak to się najebali i jaka to nie była zajebista biba. U nas wygląda to odrobinę inaczej i pomimo że testowałem kilka razy wyżej wymienioną opcję, to tą expijową lubię znacznie bardziej…
Oczywiście nie jest tak, że stronimy od alkoholu… oj zdecydowanie nie, a przynajmniej ja. Trik obecnie nie pije niczego mocniejszego niż czarna herbata z miodem, ale spokojnie kiedyś jeszcze ją nawrócę na gin z tonikiem! Różnica między nawaleniem się do nieprzytomności, a naszą wersją jest taka, że jeżeli chce się grać na konsoli to trzeba widzieć telewizor, co za tym idzie nie można wyjebać za dużo. Zresztą co to za zabawa jak się nic nie pamięta, budzi rano w zarzyganym łóżku z nieznaną osobą i ogromnym bólem odbytu… znaczy, tak mi kumpel opowiadał, że to żadna frajda… 😛
Jak się zapewne domyślacie przez większość dnia graliśmy w grę… konkretnie w Persona 5 Strikers! Mogę z pełną świadomością stwierdzić, że jest to zajebista produkcja. Co prawda raportowany w necie czas potrzebny na ukończenie tytułu jest lekko mówiąc niedoszacowany. Nie bardzo cholera wierzę, że wszystko pęknie w 35 godzin, skoro w tym momencie jesteśmy na trzecim lochu z siedmiu i mamy trochę ponad 20 godzin na liczniku. Ludzie, którzy udzielili odwiedzi w ankiecie o długości gry, chyba zapierdalali na najłatwiejszym poziomie ignorując wszystkie linie dialogowe i pomijając każdy przerywnik filmowy. Wtedy faktycznie można się wyrobić, tylko po co psuć sobie dobrą zabawę z ratowania świata? Strikers to i tak pikuś w porównaniu z Royal (recenzja tutaj), nad którą spędziłem ponad 150 godzin! Ach, to były piękne chwile… 😉
To tyle ode mnie w ten maniakalny wtorek, do następnego…