Daily Basis #265 – Boberski i mięśnie

Weekend się kończy, a mnie nadal boli ramionko po szczepieniu… 😛 Nie jest to jakiś ultra mocny ból, ale za to mega upierdliwy. To prawie jak jak by cały dzień ktoś za wam łaził i w regularnych odstępach klepał w ramię… Ochujeć idzie….

Oczywiście, jak to mawia Robert Burnejka – nie ma opierdalania się, dlatego klasycznie, w samo południe pojawiła się recenzja kolejnej książki. Klasycznie zapraszam do przeczytania jej tutaj. Powiem szczerze było dzisiaj bardzo blisko do olania publikacji. Niedziela jest dniem, w którym kończę pisanie i/lub robię korektę tego co napisałem w czwartek i piątek. Niestety gdy obudziłem się rano moja chęć do dokończenia czegokolwiek była tak duża, jak ta do golenia sobie głowy szlifierką kątową…

Na szczęście wszystko poszło tak jak powinno, nie bez bólu, tak samo fizycznego, jak i umysłowego. W ogóle jakoś od piątku chodzę zakręcony jak słoiki na zimę, foliarze zapewne powiedzą, ze to wina szczepionki i globalnego spisku. Normalni ludzie stwierdzą, że… to również wina szczepionki, bo takie są kurwa efekty uboczne wprowadzania organizmu w stan sztucznego zapalenia! Ja lubię sobie myśleć, że wszczepiony micro chip jeszcze się w pełni nie zsynchronizował z moją siecią neuronową i będę geniuszem kiedy już cały proces się zakończy… 😉

Ech… pomarzyć zawsze można… Niestety rzeczywistość to kawał wrednej suki, dlatego w praktyce do końca życia pozostanę cymbałem 😛

To tyle ode mnie w tą umięśnioną niedzielę, do następnego…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments