Daily Basis #401 – Boberski i irytacja
Wczorajszy dzień był nudny jak cholera, dlatego dzisiaj dla odmiany chodzę wkurwiony. Jak się okazuje równowaga w naturze, nie ważne jak głupia dla statystycznego Kowalskiego, czy w tym wypadku Boberskiego, musi zostać zachowana. Nosz ja pierdole…
Nie będę dzisiaj rozpalał stosów i dokonywał rytualny pokazywań palcem co, jak i przez kogo mam zjebany humor. Nie o to tutaj chodzi i właściwie nigdy nie chodziło. Sam fakt, że coś popsuło mi nastrój na cały dzień, do tego stopnia, że odwołałem większość życzy, które miałem na dzisiaj zaplanowane, jest już chujowy, a dodatkowo wszystko jest moją winą. Jak bym się ogarnął nie byłoby problemu, niestety tym razem się nie udało no i mam co mam… 😛
Skończyłem pisać wstęp do recenzji Urban Fairytales i jestem praktycznie na finishu pisania zakończenia. Gdyby nie sytuacja opisana wyżej miałbym już wszystko z głowy, ale spokojnie tym razem przewidziałem, że może mi coś odjebać, dlatego cała praca była wykonywana ze sporym wyprzedzeniem. Jeżeli już się czegoś o sobie ostatnio nauczyłem, to tego, że muszę sam siebie traktować jako nieprzewidywalną jednostkę. Znaczy to tyle, że moje planu tworzę tak żeby brały pod uwagę moje zjebanie czegoś… 😛 Brzmi to śmiesznie, ale niestety znam siebie… Poza tym jeżeli coś jest głupie i działa, to znaczy że nie jest głupie… 😉 Nooo…. Zobaczymy co przyniesie środa… 😛 Jakaś małą katastrofa? Czy może nieoczekiwany sukces? Musicie odwiedzić mnie jutro, żeby przekonać się co wybrała Lady Fortuna 🙂
Rok temu pisałem o tym… 🙂
To tyle ode mnie w ten zirytowany wtorek, do następnego…