[Anime Throwback] Sword Art Online, animowana wizja przyszłości
Nie mogło zabraknąć tekstu o anime SAO na tej stronie. To moje zdecydowanie moja ulubiona produkcja. Pomimo wielu niedociągnięć i kilku niezrozumiałych dla mnie decyzji scenarzystów, będę go bronił i postaram się nakłonić wszystkich do dania mu szansy. Szczególnie w momencie gdy całkiem niedawno zakończone ekranizację przedostatniego arcu opowieści! Alicyzacja jest już bezwarunkowo świetna, tak samo w książce, jak na ekranie!
Zawsze zaczynam od ogólnego opisu co i jak. Jednak w przypadku SAO z niego samego można zrobić odrębny artykuł dlatego, dlatego tutaj napiszę jedynie skrótowo. Anime śledzi losy gracza o imieniu Kazuto „Kirito” Kirigaya, który wraz ze swoją ekipą stawia czoła wszelakim zagrożeniom wirtualnego, jak również realnego świata. Dzięki stworzeniu mechanizmu pełnego zanurzenia o nazwie NerveGear możliwe stało się wejście w świat gry i odczuwanie go za pomocą wszystkich swoich zmysłów. Urządzenie blokuje impulsy nerwowe wysyłane do mięśni, jak również transmituje do mózgu sztuczne odpowiedzialne za wrażenia wzrokowe, węchowe, dotykowe itd. Przedstawiony opis jest dość uproszczony, niepełny i bardzo lakoniczny. Po pełniejszą informację zapraszam do mojego tekstu sprzed kilku lat, który znajdziecie tutaj. Opcjonalnie kopia jest również na tej stronie, dokładnie tutaj. Mógłbym teoretycznie przekleić wszystko, tym samym ułatwiając sprawę, ale uważam że to niepotrzebne dublowanie treści. Jeżeli kogoś interesują szczegóły, zrobi sobie mały objazd do publikacji podanych wyżej.
W przypadku produkcji na podstawie light novel czy mangi sprawa jest prostsza. Projekty postaci są już gotowe, wydarzenia, dialogi i ogólnie cała fabułą również, wystarczy podzielić wszystko na sceny i zanimować. Oczywiście to wszystko tez jest skomplikowane jednak to praca rzemieślnicza, koncepcja jest przygotowana przez kogoś innego. Adaptacje są mniej lub bardziej wierne materiałowi źródłowemu, to niestety zależy w dużej mierze od biznesu, w mniejszej od artyzmu studia. Czasami anime ma wspomóc sprzedaż mangi, innym razem dać nowe życie kilkuletniej książce. W przypadku SAO odwzorowanie jest dość wierne, niestety z pewnymi malutkimi niuansami, które bardzo znacząco wpływają na odbiór, a co za tym idzie na jakość.
Jestem ogromnym fanem LN, jednak to kreskówka była dla mnie pierwsza. Początkowo miałem wrażenie nudy i powielania jakiegoś utartego schematu tytułów traktujących o mmo. Zachęconym tym, że Kotori wydawało i nadal wydaje polskie tłumaczenia zacząłem je czytać. Okazało się, że w nowelkach jest bardzo dużo scen, których nie ma w animacji, bardzo ważnych scen pokazujących konkretne relacje, tłumaczących późniejsze zachowania bohaterów, ich motywacje i działania. Dla przykładu scena pierwszego wspólnego polowania Asuny i Kirito, na zupełnie inny wydźwięk na ekranie niż na kartach książki. Wszystko za sprawa króciutkiej sceny, w której chłopak daje dziewczynie pelerynę. Te kilka zdań po przeczytaniu od razu daje nam pogląd na uczucie jakie Asuna żywi do protagonisty, w anime tego nie ma, przez co jej późniejsze zachowanie, krzyczenie i płakanie w ramionach chłopaka jest po prostu bez sensu. Takich sytuacji jest więcej, na szczęście wraz z kolejnymi sezonami nie mają one aż tak dużego wpływu na ogólny odbiór. Moja rekomendacja jest taka: najpierw zobaczcie, później przeczytajcie, Wasze wrażenia będą pełniejsze.
Produkcja ma pewną znaczącą przewagę nad light novel czy mangą i jest nią genialna muzyka. Soundtrack jest klimatyczny, wywołuje emocje i zawsze idealnie pasuje do prezentowanych wydarzeń. Szczególnie polecam utwór Gunland, który dla mnie jest przegenialny, zyskując tym samym stałe miejsce na mojej playliscie ulubionych kawałków z gier i anime. Co do samej animacji, wielokrotnie podkreślałem, że daleko mi do specjalisty. Mogę jedynie powiedzieć o scenach walk, które są dynamiczne i w moim odczuciu bardzo dobrze wykonane. Dokładnie tak to sobie wyobrażałem czytając opisy w książce. Dodatkowo postacie stworzone przez abeca, na potrzeby zilustrowania kolejnych tomów LN, zostały doskonale przeniesione do animowanego świata. Chociaż tutaj sprawa była dość prosta, wystarczyło ich nie spieprzyć, bo o jakość wykonania zadbał wcześniej wspomniany rysownik.
Anime ma obecnie pięć pełnoprawnych sezonów, jeden film i kilkanaście krótszych materiałów dodatkowych. Każdy sezon odwzorowuje inny arc książkowy, lub w przypadku Alicyzacji konkretny jego fragment. Produkcję pełnometrażową możemy uznać za niekanoniczną, ponieważ wydarzenia z niej nie były wcześniej opisane w żadnej z książek. Na szczęście scenariusz napisał sam Reki Kawahara, więc wszystko wpisuje się bardzo fajnie w całe uniwersum. Nie mamy wrażenia oderwania podczas seansu, a nawet jest kilka nawiązań w późniejszych odcinkach serialu. Kawał dobrej roboty, zdecydowanie warte poświecenia tych kilkudziesięciu minut.
Ocena ogólna:
Mam nadzieję, że chociaż odrobinę zachęciłem sceptyków i przeciwników do zobaczenia SAO. Zdecydowanie to produkcja nie bez wad i jej wersja książkowa jest o niebo lepsza, ale nadal to kawał dobrego anime. Przede wszystkim jest to genialna historia, wielowymiarowa, poruszająca bardzo dużo problemów, z którymi my jako ludzkość w końcu będziemy musieli się zmierzyć lub już to robimy. Z sezonu na sezon jest coraz lepiej, widać że twórcy uczą się i starają poprawić swoje dzieło. Przed nami ostatni rozdział historii, nie do końca napisany przez Kawaharę, zatem można oczekiwać jeszcze co najmniej 12 odcinków, zapewne więcej. Ja już zacieram ręce na przyszły Unital Ring, a Wy?