Daily Basis #126 – Boberski i pierwszy dzień pracy po urlopie
Zgodnie z moimi przemyśleniami, tą nieco bardziej pozytywną część możecie przeczytać tutaj, dzisiejszy poranek był lekko mówiąc nerwowy. Przez “lekko mówiąc” nam na myśli “monumentalnie”, a pisząc “nerwowy” tak naprawdę myślałem “wkurwiający, do punku, w którym planowałem anihilację rasy ludzkiej”. Syndromu poniedziałku jak się patrzy 😛
Pierwsze godziny były fatalne, odczuwałem nienawiść do całego świata i wszystkich ludzi na nim żyjących. Perspektywa robienia czegokolwiek była tak nieakceptowalna jak buraczki na słodko w charakterze surówki do obiadu. Myślenie może i nie sprawiało mi fizycznego bólu ale zdecydowanie nie byłem jego wielkim fanem, po tylu dniach radosnego warzywienia. Na domiar złego miałem dzisiaj ustawione dwa spotkania projektowe, których nie mogłem olać i dodatkowo jeszcze, z przynajmniej jednego, zapamiętać przedstawione informacje. Chuj wielki i szelki! :/
Mizantropia i mordercze myśli minęły mi po pierwszym zastrzyku kofeiny, przestałem ziewać jak debil, a nawet przeprowadziłem testowanie kilku funkcjonalności w aplikacji, nad którą pracuję i ogarnąłem wykonane przez moich współpracowników zmiany w kodzie. Poszło szybko, nikt mi nie truł tyłka i jakoś czas zleciał. Niestety spotkanie w sprawie komunikacji istniejącej aplikacji z chińskim sportowym zegarkiem nadal było męczące, głównie przez nadmiar informacji wiedzy wyłożonej na jeden raz. Teraz muszę jedynie zaimplementować to, o czym przez godzinę gadałem, pestka! Niemniej tego typu spotkanie i tak lepiej bym zniósł np. jutro, jeszcze lepiej za jakiś tydzień lub najlepiej po prostu nigdy 😛
To tyle ode mnie w po urlopowy poniedziałek, do następnego…