Daily Basis #236- Boberski i pierwszy maja
Największą ironią święta pracy jest to, że wszystko pozamykane i de facto nikt nie pracuje. Czy to nie tak, że dzisiaj każdy biznes powinien napierdalać pełną parą i zarabiać kokosy? Tak, przynajmniej nakazuje logika, no ale jest jak jest…
Pamiętam jak by to było wczoraj, ludzie tonami wynosili z biedry browary i mięso na grilla… hmmm… w sumie to faktycznie było wczoraj, już mi się dni zlewają, w całej tej chujni 😛 Niemniej, nie dało się spokojnie nic kupić bo się zjeby pchały, zderzały, wręcz walczyły o każde pozostawione kartonowe pudło, o najmniejsze pakowanie karkówki, kiełbasy czy innego schabu… I co z tego wyszło?
Ano wyszło tyle, że dzisiaj od rana padało i generalnie cały dzień nie było nawet promyczka słońca. Teraz się wszystkie Janusze i Grażyny w internecie żalą, że nie mają co zrobić z całą kupioną wałówką. Wiemy jak to w naszym kraju zazwyczaj wygląda, dlatego koniec końców wszystko będzie wypierdolone na śmietnik. Na chuj tyle tego kupować? Przecież od dawna było wiadomo o pogodzie jak również, że nie będzie ona najlepsza. Trik i ja chcieliśmy się gdzieś wybrać (więcej tutaj) ale w ramach dłuższego spaceru, nie na pieczenie kaszanki i opalanie się… Trochę sumie szkoda wolnego na brzydką pogodę i deszcz, chociaż z drugiej strony wszystkie buraki, które siały wczoraj rozpierdol w sklepie, kiedy chciałem spokojnie zrobić zakupy, maja dzisiaj za swoje… 😛
To tyle ode mnie w tą pierwszo majową sobotę, do następnego…