Daily Basis #284 – Boberski i gorąc
Przed wami trzeci odcinek serialu “Przeziębiony z przypadku”, dwa poprzednie możecie zobaczyć tutaj i tutaj. Nie to żebym miał Was za głąbów… po prostu zawsze łatwiej kliknąć jak się ma podane, zamiast zastanawiać: “o co mu kurwa chodzi….”. Wracając do głównego tematu, nadal choruję i dodatkowo jest jeszcze goręcej niż było wczoraj, co zdecydowanie nie pomaga…
Plusem piekielnej temperatury jest, że nie czuje chłodu wynikającego ze stanu zapalnego, po prostu wszędzie jest jak w wyrze pod kołdrą. Niestety obecnie to jedyna pozytywna rzecz, wszystko inne potężnie ssie kutasa… Wpadłem na genialny pomysł pójścia do apteki celem dokupienia kilku brakujących lekarstw na zatoki. Całą wycieczka zajęła mi blisko godzinę i ledwo wróciłem do mieszkania…
Próba chodzenia z zawalonymi zatokami, problemami z oddechem, w pełnym słońcu jest prawie tak samo miła jak walenie się w kroczę młotem kowalskim. Nie dość, że musiałem zakładać jebaną maseczkę za każdym razem jak wchodziłem do apteki (miałem do kupienia trzy specyfiki, musiałem odwiedzić trzy miejsca bo każda miała tylko jeden lek…), to jeszcze na “świeżym powietrzu” było tak duszno, że ledwo łapałem oddech. Serio, miałem przez chwilę wrażenie, że po postu pierdolnę na trawę i tak zostanę do czasu aż się trochę ochłodzi. Na szczęście zebrałem się w sobie i jakoś wróciłem do mieszkania. Kulminacją festiwalu żenady było wchodzenie po schodach, które zaliczyłem z czterema przerwami (mieszkamy z Trikiem na trzecim piętrze)… Krótkie podsumowanie: ja nie wiem kto wymyślił chorowanie w taką pogodę, ale powinien być okładany przez wieczność kutasami w piekle…
To tyle ode mnie w tą gorącą sobotę, do następnego…