[Książka] The Alchemists of Loom, historia białej zjawy i niebieskiego smoka
Po spokojniejszej książce w zeszłym tygodniu (recenzja tutaj) wracamy do tematyki magii, smoków i alchemii. Klimat tytułu, o którym za chwilę przeczytacie jest zdecydowanie dużo cięższy od innych, do których zdążyłem Was przyzwyczaić na łamach tej strony. “The Alchemists of Loom” jest doskonałym wyborem, jeżeli chcemy poczytać stosunkowo klasyczną fantastykę, ze zdecydowanie nieklasycznym twistem. Zapraszam do brudnego świata ludzi i smoków, miejsca które nie wybacza nikomu i tylko najsilniejsi mają szansę w nim przetrwać.
Ari straciła wszystko i wszystkich, których kochała, gdy Smoczy Król stłumił rebelię Pięciu Gildii. Wykorzystując swój talent w dziedzinie inżynierii oraz nabyty brak jakiejkolwiek moralności, dziewczyna poświęciła swoje życie jednemu tylko celowi – zemście. Nic i nikt nie jest bezpieczne, jeżeli oczywiście cena jest wystarczająco dobra, a zadanie zakłada mordowanie smoków. Cvareh zrobiłby wszystko, żeby tylko zobaczyć jak jego siostra zasiada na tronie Smoczego Imperium. Jego dom zbyt długo znosił upokorzenia ze strony innych rodzin i trzeba to szybko zakończyć, najlepiej morderstwem obecnego Smoczego Króla. Dwie tak różne istoty, smok i ludzka chimera, zostały w wyniku zbiegu okoliczności połączone jednym celem, trzeba odłożyć na bok wszelkie uprzedzenia i wspólnymi siłami doprowadzić do upadku smoczego terroru. Pierwszym krokiem na drodze do rewolucji okazuje się być wizyta w osławionej gildii alchemików Loom.
Zazwyczaj to różnorodność bohaterów sprawia, że książka jest ciekawa. W tym wypadku para protagonistów jest taka sama pod względem charakteru i to właśnie konflikt między nimi nadaje całości bardzo dużo kolorów. Z jednej strony mamy Arianne, najlepszego złodzieja i płatną morderczynię krainy, nazywaną Białą Zjawą. Od samego początku jest bardzo wyraźnie zaznaczone, że dziewczyna nienawidzi smoków i wszystkiego z co z nimi związane, a największą radość sprawa jej zabijanie ich. Dostajemy kilka wskazówek czym spowodowane jest tak ekstremalne podejście jednak na pełne wytłumaczenie trzeba dość długo poczekać. Dodatkowo Ari jest osobą niezwykle upartą, zawsze wiedzącą wszystko najlepiej i nieznoszącą jakiegokolwiek sprzeciwu. Przez praktycznie całą książkę to podejście nie ulega zmienia i przynajmniej mnie odrobinę to miejscami irytowało. Z drugiej strony jest Cvareh, a dokładnie Cvareh Xin’Ryu Soh smok pochodzący ze szlacheckiej rodziny Xin. Jest to istota niezwykle dumna i przesadnie przestrzegająca konwenansów niezależnie od potencjalnych konsekwencji, czemu daje wyraz np. atakując napotkanego przedstawiciela swojej rasy, który z rozmysłem przekręca jego oficjalny tytuł. Początkowo wydawał mi się strasznie napuszonym arystokratycznym bubkiem, jednak wraz z rozwojem opowieści okazało się, że Cvareh tak właśnie chciał być postrzegany, ponieważ dzięki temu nikt go nie doceniał i mógł spokojnie knuć swoje intrygi. Gdzieś po środku tej wybuchowej mieszanki jest dziewczyna o imieniu Florence, która jest swego rodzaju ogniwem łączącym i jednocześnie rozjemcą w sytuacjach kryzysowych. Jest to również osoba ślepo zapatrzona w Ari, autorka daje nam wielokrotnie sygnały, że ich relacja ma znamiona romantycznej, a nawet seksualnej – dziewczyny regularnie śpią ze sobą. Pozostali bohaterowie są odrobinę mniej dokładnie opisani, jednak ich charaktery są wystarczająco wyraziste żeby od razu było wiadomo w jakiej funkcji występują, czy są po stornie Ari i Cvareha, czy przeciwko nim.
W książce, praktycznie co rozdział zmienia się narrator (rotując między trzema głównymi postaciami, okazyjnie kilkoma pobocznymi) jednak nie przeczytamy o tych samych wydarzeniach z różnych perspektyw. Wszystko dzieje się w sposób ciągły i zmieniamy tylko oczy, którymi patrzymy na aktualną sytuację.
Elise Kova stworzyła dość mroczny i smutny świat, w którym ludzie zostali zdominowani przez silniejsze od siebie, władające magią smoki. Początkowe deklaracje pokojowe szybko zmieniają się w brutalną i krwawą dyktaturę. Same smoki odbiegają od utartego wizerunku skrzydlatych jaszczurek ziejących ogniem. Kova prezentuje je jako podobne do ludzi stworzenia ze szponami, szpiczastymi uszami i skórą we wszystkich kolorach tęczy. ubranych najczęściej w równie kolorowe i ekstrawaganckie ubrania. W wyniki totalitarnych rządów w całej krainie panuje segregacja, a próba życia poza narzuconymi podziałami zazwyczaj kończy się śmiercią w wyniku egzekucji. Istnieje pięć gildii, odpowiedzialnych za różne dziedziny nauki i każdy obywatel Loom jest zobowiązany należeć do jednej z nich. O przydziale zazwyczaj decyduje urodzenie i nie ma możliwości zmiany przynależności. Od razu skojarzyło mi się to z systemem kastowym zaprezentowanym w serii “Niezgodna”, która de facto powstała kilka lat przed opisywaną tutaj “Sagą Loom” co może sugerować bezpośrednią inspirację działami Veronicki Roth. Dla mnie jednak najfajniejsze w całej kreacji świata było wykorzystanie elementów steam punkowych. Poza magicznymi urządzeniami mamy zasilane silnikami parowymi pociągi, a nawet w kilku miejscach pojawia się oświetlenie elektryczne, które jest określane jako nowinka technologiczna. W mojej głowie praktycznie do razu pojawiła się analogia zachowania Smoczego Króla do Adolfa Hitlera. Oboje byli szaleńcami stojącymi na czele potężnych imperiów, oboje chcieli panować nad światem za wszelką cenę mordując bez litości wszystkich, którzy im się przeciwstawili. Właściwie możemy to wstawić dowolnego światowego dyktatora, mnie wódz III Rzeczy po prostu jako pierwszy przyszedł na myśl.
Najciekawszym elementem całej sagi jest magia, którą władają jedynie przedstawiciele rasy smoków, fenthri (tak autorka nazywa ludzi) są jej zupełnie pozbawieni. To jaką dokładnie mocą może władać smok jest bezpośrednio powiązane z tym jakie organy są u niego rozwinięte np. magia zatrzymywania czasu jest w płucach, magia lecząca w krwi, a sztuka iluzji w rękach itd. W ramach wyrównania szans w walce z okupantem ludzie nauczyli się kraść magiczne umiejętności i czynić je swoimi. Główna bohaterka Ari jest chimerą, czyli człowiekiem któremu zostały wszczepione smocze organy, dzięki czemu sama może władać magią. Procedura przeszczepów nie jest dokładnie opisana ale już w pierwszych rozdziałach dowiadujemy się o farmach organów (“dawcy” mają tam m. in. wycinane oczy, płuca, ręce, czy jest im spuszczana krew) jak również o nielegalnym handlu. Niestety autorka nie do końca jasno określiła jak reszta społeczeństwa odnosi się do mutantów, czasami nikt nie zwraca na nich uwagi, w innych wypadkach są piętnowani i nazywani wybrykami natury. Jest to pewna niespójność albo po prostu czegoś nie zrozumiałem. Ogólnie wszystko wypada bardzo fajnie, jest mroczne gdzie trzeba i zupełnie pozbawione infantylnego wykrzykiwania inkantacji z zakurzonych i rozpadających się grimuarów. Myślałem, że już nic mnie w akurat tej materii nie zaskoczy. Elise Kova udowodniła, że ciągle jest pole do manewru oraz można wymyślić coś co jest świeże i ciekawe.
“Alchemicy Loom” to kolejna książka dostępna tylko w języku angielskim i tym razem to może być problem dla większej liczby osób, niż w książkach zazwyczaj recenzowanych na tej stornie. Miejscami język jest dość skomplikowany, szczególnie gdy bohaterowie zaczynają rozmawiać o mechanizmach spustowych broni lub wewnętrznej budowie zamków szyfrowych. Kilka razy musiałem sprawdzać konkretne słowa, a nawet całe zwroty bo nie miałem pewności, że dobrze je rozumiem. Niemniej po wysłuchaniu (klasycznie już, mam angielskiego audiobooka) całości pierwszego tomu uważam, że warto się było trochę pomęczyć nad poprawnym zrozumieniem wszystkiego. “Loom Saga” składa się z trzech tomów i jest skończoną historią, książki są dość krótkie dlatego na pewno zapoznam się z wszystkimi. W tym momencie (zaraz po pierwszej książce, bo właśnie wtedy piszę tą recenzję) czuję ogromy niedosyt i zapewne gdy Wy czytacie te słowa, ja jestem w trakcie pochłaniania kolejnego tomu.
Ocena ogólna:
“The Alchemists of Loom” to, pomimo swojej prostej fabuły, książka zaskakująca i zdecydowanie inna niż wszystkie, które kiedykolwiek czytałem. Praktycznie wszystko jest w jakimś stopniu powiewem świeżości w trochę już skostniałym gatunku. Nie ma na rynku drugiego takiego tytułu, a co najmniej ja się z takie nie spotkałem dlatego uważam, że każdy fan fantastyki po prostu musi się nim zainteresować. Będziecie się doskonale bawić przy lekturze i szybko nie zapomnicie tego co przeczytaliście. Ja zdecydowanie będę jeszcze długo wspominał przygody Ari, jej uczennicy Flor i smoka Cvareha.