[Ksiązka] Ja, ocalona – dziwne przypadki upadłej Wiktorii

Kolejna recenzja książki, tym razem polskiej autorki – Katarzyny Bereniki Miszczuk. Zdecydowałem się ponownie na tekst tego typu nie ze względu na tematykę (chociaż ta jest jak dla mnie mega fajna i ciekawa), a bardziej na pomysłowe wplecenie światowego kryzysu w fabułę. Autorka po 8 latach zgrabnie wróciła do serii tworząc kolejną przebojową historię Wiktorii i jej niebiańsko-piekielnej menażerii. Jeżeli chcecie się dowiedzieć co tak naprawdę było powodem tegorocznego międzynarodowego kryzysu, zapraszam do przeczytania całości mojego tekstu!

Jako że “Ja, ocalona” jest czwartym tomem w serii o Wiktorii Biankowskiej muszę dorzucić kilka słów wprowadzenia. Część pierwsza “Ja, diablica”: Wiki zostaje zamordowana, trafia do piekła gdzie od Lucyfera dostaje ofertę pracy jako diablica. Część druga “Ja, anielica”: Wiki trafia do nieba gdzie ma zostać pierwszą w historii anielicą. Część trzecia “Ja, potępiona”: bohaterka ponownie zostaje zamordowana, tym razem jednak trafia do Tartaru, gdzie zostaje potępiona i w zupełności traci boską łaskę. Wiem, że te opisy są wyjątkowo lakoniczne ale takie być muszą, mają za zadanie jedynie odrobinę nakreślić historię. Jeżeli kogoś zaciekawiłem, gorąco zachęcam do przeczytania, najlepiej zanim przysiądziecie do ostatniej.

Historia “Ocalonej” rozgrywa się 10 lat po wydarzeniach z “Potępionej”, Wiktoria mieszka w niebie gdzie pracuje jako nauczycielka dla przyszłych anielic. Niebo postanowiło zorganizować konkurs “Top Angel”, w wyniku którego trzy piękności miały uzyskać anielskie skrzydła i moce. Dziewczyna cały czas nie odzyskała łaski boskiej, więc technicznie nadal jest potępiona – nie chce jej ani niebo, ani piekło ale w wyniku umowy między Gabrielem i Lucyferem może bez ograniczeń przebywać w obu. Spora część książki to rozmyślania protagonistki o tym dlaczego Bóg jej nie kocha i co musi zrobić żeby odzyskać jego przychylność. Esencją czwartego tomu jest jednak coś zupełnie innego: Lucyfer zmęczony prowadzeniem piekła postanawia zrobić sobie wolne, niestety jako władca diabłów i dusz w swojej domenie nie może tak po prostu opuścić stanowiska. Wpada zatem na genialny pomysł przyśpieszenia apokalipsy, tak tej opisanej przez Jana w biblii. Nasza potępiona stara się jej zapobiec z pomocą anioła Uziel, diabłów Azazela i Beletha oraz kota Behemota. Na przestrzeni całej książki zobaczymy m. in. wybory jeźdźców Zarazy, Wojny, Głodu i Śmierci, dołączymy do anioła podczas kradzieży trąb apokalipsy czy odwiedzimy prywatne apartamenty śmierci. Autorka nie pozwala nam się nudzić co chwilę rzucając jakiś smakowity kąsek.

Cała seria cechuje się bardzo oryginalnym przedstawieniem nieba i piekła, zwanych wyższą i niższą Arkadią. To po prostu dwie krainy o odmiennych prawach i zwyczajach. W piekle panuje dekadentyzm i każda dusza może robić praktycznie wszystko, co najczęściej sprowadza się do imprez, pijaństwa i przygodnego seksu. Dodatkowo królestwo Szatana jest mocno zbiurokratyzowane, wszystko wymaga składania dziesiątków formularzy w różnych jednostkach, Lucyfer i inne diabły często przypominają, że to właśnie oni wymyślili urzędy i to taki przedsionek piekła. Z drugiej strony niebo jest dużo grzeczniejsze, nie ma tam wielkich imprez, ludzie są spokojni, a z napojów wyskokowych pijają wino i to tylko niektórzy i też nie za często. Większość mieszkańców woli raczyć się herbatą, której wyższa Arkadia ma dziesiątki rodzajów. Dodatkowo całą architektura jest ujednolicona i stonowana, co stoi w opozycji do totalnego braku jakiegokolwiek stylu w niższej Arkadii. Po śmierci o duszę prowadzony jest targ miedzy aniołem i diabłem, to po nim zapada decyzja gdzie na resztę wieczności trafi zmarły. Miszczuk w ciekawy sposób podeszła do sądu nad duszą gdyż to ostatecznie ona decyduje o swoim losie, w końcu niebo od piekła różni w gruncie rzeczy jedynie stopień wyzwolenia seksualnego. Zmarli dyktatorzy np. Adolf Hitler, czy mordercy jak Kuba Rozpruwacz trafiają do Tartaru, jałowej krainy zapomnianej przez wszystkich, gdzie zostają porzuceni na wieczność. Lucyfer zapytany o to stwierdził, że ani on, ani tym bardziej Gabriel nie chcą takich czarnych dusz u siebie, stąd wspomniana kraina potępionych.

Jak już wspomniałem we wstępie Miszczuk genialnie połączyła obecną sytuację międzynarodową ze swoją fabułą. Dla przykładu kiedy Beleth dostaje od Szatana zadanie odzyskania rumaków apokalipsy razem z Wiktorią trafiają do Wenecji, gdzie muszą nosić maseczki. Późniejsza rozmowna na plaży również tyczy się wirusa i innych tegorocznych katastrof naturalnych. Autorka z dużą dożą humoru wyjaśnia nam również np. postawanie kręgów w zbożu czy wyginięcie dinozaurów. W książce jest też sporo informacji z biblii głównie starego testamentu i apokalipsy Jana oraz tyle samo opisów chórów anielskich łącznie z ich wiekiem i funkcjami. Protagonistce przyjdzie walczyć z tronami, będzie pomagał jej cherubin i zakocha się w członku chóru potęg. Nie sprawdzałem jak bardzo “prawdziwe” są zaprezentowane przez Katarzynę Miszczuk informacje, jednak nie odbiegały znacząco od mojej wiedzy w temacie. Oprócz wspomnianego wcześniej Lucyfera i Gabriela w książce poznamy Samaela, Rafała, Michała, a nawet samego Metatrona, który z jakiegoś powodu przez moją znajomą został pomylony z Mefedronem. Skoro Metatron to skryba boży, to Mefedron musi być bożym dilerem… wybaczcie nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem tego suchara.

Ocena ogólna:

“Ja, ocalona” autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk to lekka, przyjemna i nawet odrobinę edukacyjna książka. Fabuła trzyma w napięciu, zaskakuje i wprowadza na tyle tajemnicy, że zmusza do nieprzerwanego czytania. Dla pełnego zrozumienia wszystkich wątków konieczne jest przeczytanie poprzednich trzech części, jednak autorka daje wystarczająco dużo informacji żeby osoby nie znające wcześniejszych wydarzeń również dobrze się bawiły podczas lektury. Humor, romans i dużo piekielnych oraz niebiańskich mocy powinno przekonać największego sceptyka do poświęcenia kilku godzin na lekturę. Książka nie jest długa i dodatkowo bardzo szybko się ją czyta. Dzięki przygodom Wiktorii Biankowskiej bardzo polubiłem autorkę i obecnie pochłaniam inną z jej serii. Jaką? Pewnie i o niej napiszę, więc nie będę Wam zdradzał, o którą dokładnie chodzi. Chociaż można się łatwo domyślić bo Miszczuk aż tak dużo książek nie napisała. Tymczasem wszystkiego piekielnego, czytajcie i bawcie się wyśmienicie. Ku chwale Lucyfera! W imię Gabriela! Niech moce aniołów i diabłów będą z Wami!

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments