[Książka] Stormsong, czyli alternatywna rzeczywistość początku XX wieku
“Druga zwrotka, bo zawsze chciałem zacząć od środka” – to właśnie w rytmie kawałka Abradaba z 2010 roku będzie dzisiejsza recenzja. Trochę pokpiłem sprawę i zamiast zacząć od pierwszej książki w cyklu, rozpocząłem od właśnie środkowej. Jest to o tyle smutne, bo tytułowy “Stormsong” bazuje na wydarzeniach swojego poprzednika co niestety sprawiło, że czytanie pierwszej części nie ma już dla mnie żadnego sensu. Poniższy tekst jest pozbawiony spojlerów z jedynki, skupia się bardziej na formie niż treści i ma na celu przekonanie Was do rozpoczęcia przygody w Aeland. Nie popełniajcie jednak mojego błędu i jeżeli recenzja się Wam spodoba rozpocznijcie lekturę w odpowiedniej kolejności, czyli zaczynając od “Witchmark”.
Dama dworu Grace Hensley pomogła swemu bratu Milesowi zakończyć okrucieństwo, plamiące honor jej ojczyzny i teraz musi ponieść konsekwencje swoich działań. Wraz z brakiem zasilania w środku mroźnej zimy i pojawiającymi się niekontrolowanie niszczycielskimi burzami na horyzoncie, Aeland staje w obliczu olbrzymiej katastrofy. Nie wszystko jest jednak stracone, kobieta ma plan jak przeprowadzić wszystkich bezpiecznie przez nadciągający kataklizm. Niestety próba realizacji celu nie będzie łatwa, na drodze protagonistki stoi nie tylko grupa zbuntowanych magów, gabinety interesownych urzędników czy chciwi i rządni władzy współpracownicy ale również sama królowa. Rewolucja wisi w powietrzu i każda, nawet najmniejsza iskra może rozpocząć tragiczny w skutkach ciąg zdarzeń. Co gorsza, fotoreporterka Avia Jessup jest coraz bliżej śmiertelnych sekretów, jak również głównej bohaterki i uczucia, które powoli rodzi się w jej sercu. Walka właśnie się rozpoczęła. Czy Aeland można ocalić bez rozlewu krwi? A może Kingston zginie w płomieniach, a wraz z nim również Grace?
Książka obfituje w doskonale wykreowanych bohaterów i każdemu byłbym w stanie poświęcić nawet krótki akapit, jednak na potrzeby tego tekstu ograniczymy się do Grace Hensley i Avi Jessup. Autorka od samego początku pokazuje romantyczne napięcie między dwoma kobietami, początkowo tylko ze strony Grace, finalnie z obu. Relacja jest wyjątkowo ciekawa, ponieważ przedstawia osoby z dwóch różnych światów, które chcą być dokładnie takie jak ta druga strona. Grace jest kobietą wyedukowaną, można zaryzykować stwierdzenie wytrenowaną do kariery politycznej. W jej życiu nie było nigdy miejsca na prozaiczne rzeczy, liczyło się jedynie dążenie do celu – osiągnięcia pozycji władzy. Z drugiej strony jest Avia, która zerwała z rodzinnymi tradycjami na rzecz gonienia za swoimi marzeniami, a konkretnie byciem dziennikarką. Kobieta jest uparta i podobnie do “dziewczyny z bogatej rodziny” Hensley niestrudzenie dąży do celu, w jej przypadku odkrycia prawdy za wszelką cenę, nie licząc się z konsekwencjami. Obie bohaterki działają w interesie całego królestwa Aeland, każda na swój sposób aby koniec końców połączyć siły i wspólnie przeprowadzić potrzebną rewolucję.
Wszystkie wydarzenia osadzone są w czasach przypominających Anglię epoki edwardiańskiej i poza opisami kilku lokalizacji niewiele niestety wiadomo o mieście Kingston – miejscu całej akcji. Autorka skupia się na politycznych aspektach monarchii parlamentarnej, pokazuje intrygi władzy i to do czego jest się w stanie posunąć żeby zabezpieczyć swoje interesy. Gdzieś w tle przewija się również wojna z jednym z pozostałych królestw, jednak w tej akurat części nie jest ona głównym aspektem fabularnym. Grace, która pełni funkcję kanclerza królestwa jest wielokrotnie stawiana przed dylematami tak samo politycznymi jak i moralnymi, zmuszona do szukania sprzymierzeńców i decydowania jakie działania podjąć żeby ich konsekwencje np. społeczne były jak najmniejsze, a cel który sobie założyła wykonany. Bardzo fajnie się to wszystko czyta i o ile wcześniej walki ludzi u władzy raczej mnie nudziły, o tyle tutaj jest to ekscytujące. Upleciona przez autorkę sieć tajemnic rozplata się w bardzo satysfakcjonujący sposób, a samo zakończenie jest nawet odrobinę wzruszające i zdecydowanie takie, którego akurat się nie spodziewałem. Bardzo miłe zaskoczenie, tylko odrobię za krótkie – ostatnia scena jest opisana dosłownie w kilku zdaniach i zostawia czytającego z olbrzymim niedosytem i bardzo rozbudzoną wyobraźnią. Możliwe, że takie było założenie autorki, jeżeli tak to zdecydowanie odniosła w tej materii spektakularny sukces.
W świecie Polk istnieje magia, jest ona przedstawiona w sposób klasyczny ale zdecydowanie nie jest mocno eksponowana i raczej niewiele się o niej dowiadujemy. Osoby obdarzone darem zazwyczaj specjalizują się w bardzo konkretnych rzeczach np. potrafią leczyć, kontrolować pogodę, panować nad wegetacją roślin, rozmawiać ze zmarłymi itd. Dodatkowo w całym królestwie Aeland jest ona zakazana a wszystkie osoby z mocą są zamykane w specjalnych ośrodkach jako wyjątkowo niebezpieczne. Ci których nie udało się złapać lub w jakiś sposób uciekli przed królewską gwardią żyją w strachu ukrywając moc przez światem. Oczywiście taka sytuacja ma miejsce jedynie w przypadku gdy osoba magiczna jest spoza tzw. 100 rodzin i nie ma tytułu rycerza. Autorka doskonale pokazuje niesprawiedliwość społeczną wynikającą z pochodzenia, osoby nisko urodzone są więzione za posiadanie darów, osoby wysoko urodzone mogę ze swoich korzystać jeżeli będą to robić dla korony, w innym wypadku magia jest im zabierana. Grace poza swoją funkcją polityczną posiada również umiejętność panowania nad pogodą i wraz z innymi dba o bezpieczeństwo miasta przepędzając burze śnieżne zimą czy powodując ulewy podczas gorącego i suchego lata. Wszystkie te działania są oczywiście trzymane w tajemnicy, przy jednoczesnym piętnowaniu wiedźm nie należących do wspomnianej już kasty rządzącej/wyższej. Próby formalnego uwolnienia magicznych i wywalczenia im praw obywatelskich będą jedną z dwóch głównych osi fabuły. Nadciągający nad miasto niespotykany do tej pory kataklizm może być powstrzymany jedynie przez połączenie mocy królewskich rycerzy i wiedźm, a Ci drudzy nie będą współpracować jeżeli ich późniejsza wolność nie zostanie im zagwarantowana.
Jak zwykle już całe “The Kingston Cycle” jest jedynie w języku angielskim. Każda książka to fragment tej samej historii i jednocześnie skończona opowieść sama w sobie. Pierwsza część skupia się na wydarzeniach z perspektywy Milesa, druga Grace, trzecia Robin. Główna osoba dramatu jest zawsze jednocześnie narratorem utworu. Każda część zawiera również uroczy i słodki romans, kolejno męsko-męski, damsko-damski i damsko-niebinarny. Ktoś mógłby się przyczepić, że autorka wciska na siłę motywy LGBT jednak są one tutaj bardzo naturalne oraz mocno wzbogacają już i tak doskonałą opowieść. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy pary są homo czy nie, w książkach liczą się relacje miedzy bohaterami oraz to jak stawiają czoła kłodom rzucanym im pod nogi. Jeśli chodzi o język to miejscami miałem ze “Stormsong” problem, szczególnie gdy bohaterowie rozmawiali o polityce czy prawie. Zakładam że pierwsza część “Witchmark” i trzecia “Soulstar” będą podobne pod kątem słownictwa.
Ocena ogólna:
“The Kingston Cycle” to doskonała i, co warte zaznaczenia, debiutancka seria autorki, którą naprawdę warto przeczytać. W “Stormsong” jest wszystko co powinna zawierać dobra książka: jest magiczny świat, tajemnicze morderstwo, dramat rodzinny, rozbudowany wątek pokazujący dyskryminację ze względu na klasę społeczną oraz przesłodki damsko-damski romans. Czego można chcieć więcej? Teraz już nie pozostało Wam nic innego jak rozsiąść się wygodnie i zanurzyć w świecie stworzonym przez C.L. Polk. Na koniec po raz kolejny uczułam: jeżeli spodobała Wam się recenzowana dzisiaj książka, to powstrzymajcie na chwilę swoją ekscytację i w pierwszej kolejności zabierzcie się za “Witchmark”. Całą seria to spójna historia, którą najlepiej zacząć w zaprezentowanej przez autorkę kolejności.