Od jakiegoś czasu wszystko dzieję się strasznie szybko, dni lecą jak szalone dodatkowo praktycznie zlewają się w jeden. Jest to szczególnie upierdliwe gdy na tapecie pojawia się weekend. Co jak co ale akurat wtedy mam dużo ważnych spraw do robienia. Granie, oglądanie anime i irytowanie Trika to poważne rzeczy, nie tam jakaś praca zawodowa co to marnuję na nią czas w tygodniu... :P

Umarł, został pochowany, a trzeciego dnia zmartwychwstał... Tak konkretnie to drugiego i to nie tak, że umarłem, po prostu czułem się do dupy, a dzisiaj jest już dobrze. Nie dziwcie się, że jestem taki podjarany jak już mnie nie boli głowa, nie mam ochoty zwymiotować własnych jelit i nawet nie chce mi się za bardzo spać. Człowiek naprawdę powinien doceniać takie małe rzeczy :P