Normalnie dostałem dzisiaj genialnego maila… Nie jest to pierwsza wiadomość tego typu ale chyba wcześniej nie pisałem o żadnej. Okazuje się, że jestem nieokiełznanym zboczeńcem z ułańską wręcz fantazją… Zobaczcie sami… 🙂
Nosz w dupę jeża! To chyba drugi albo nawet trzeci raz kiedy totalnie zapomniałem, że nie napisałem notki na stronę. Jest 20;50 i zapierdalam jak umiem, żeby za 10 minut pojawił się zaplanowany wpis. Wybaczcie mi, że dzisiaj nie będzie nić odkrywczego, ba pewnie nawet nie będzie to fajne… 😛
Jeżeli ktoś jeszcze nie zauważył to informuję, że o 12 na stronę wjechał nowy felieton, który jest moim pierwszym filmem! Tak właściwie to się teraz zastanawiam czy poprawnie nazwałem to felietonem, bo to raczej komentarz ale trudno… 😛 tak czy inaczej, link do artykułu jest tutaj…
Pora chwilę odpocząć od recenzowania książek wraz z ich epickimi przygodami w magicznych światach. Czasami trzeba popatrzeć dookoła siebie, ponieważ tam również dzieją się rzeczy niezwykłe. Internet to niekończone się źródło tworów dziwnych, przerażających, śmiesznych lub po prostu wywołujących głośny facepalm. To właśnie film z tej ostatniej kategorii sobie dzisiaj zobaczymy i skomentujemy. Materiał jest genialny, dlatego zapnijcie pasy bo szykuje się ostra jazda!
Wreszcie stało się, nagrałem dzisiaj swój pierwszy film na YouTube w ramach tej strony. Już jakiś czas temu się odgrażałem, że to zrobię nawet pisałem o przygotowaniach (tutaj i tutaj). Od czasu ostatniego wpisu w temacie minął miesiąc i pewnie jeszcze trochę by to potrwało, gdyby z nieba nie spał mi na kolana genialny temat do pogadania sobie…
To że wczoraj cały dzień ziewałem i generalnie wszystko mi się dłużyło, nie było przypadkiem…. Wyczuwam tutaj działanie wielkiego złego oraz atak na moją dup… znaczy duszę, chodziło mi o duszę… Tak serio to nie mam pojęcia czy to pogoda, czy inne cholerstwo ale dzisiaj nie było wcale lepiej, a teoretycznie nawet się wyspałem…
Dzisiejszy dzień sponsoruje słowo nuda i albo jest to efekt zupełnego spadku napięcia nabudowanego w poniedziałek (więcej tutaj), albo po prosu nic godnego uwagi/fajnego się nie działo. Najciekawsze jest, że pomimo dość ściśle wypełnionego zadaniami dnia pracy, potwornie mi się dłużył i ziewałem jak pojebany…
Dzisiejszy dzień był zdecydowanie lepszy od wczorajszego (więcej informacji tutaj). Wszystko byłoby idealnie, cudownie i pięknie gdybym przestał być sobą i akurat nie odwalił nic głupiego. Niemniej Boberski zawsze pozostanie Boberskim, zatem nie ma możliwości żebym okazyjnie czegoś nie zjebał…
Mam wrażenie, że trzynastka w numerku tego wpisu to jakiś omen. Normalnie nic dzisiaj nie szło po mojej myśli, a nagromadzenie niesprzyjających okoliczności przekroczyło punkt znośności dla normalnego człowieka. Klasycznie już, jak coś się dzieje, to wszystko na raz…
Zazwyczaj tego typu notki uskuteczniam w sobotę, właściwie nie wiem dlaczego i jest za gorąco żebym się teraz nad tym zastanawiał 😛 W każdym razie w ramach dedukowania Was w zakresie folkloru, mitów i legend weźmiemy sobie na tapetę kolejny temat… Co bardziej rozgarnięci już nawet wiedzą jaki… 😛