Skończyła się pewna epoka, w robocie pojawił się oficjalny komunikat, że firma ze stacjonarnej stała się zdalną. O wszystkim było wiadomo już od bardzo dawna, więc nie jest to żadne zaskoczenie. Po prostu dzisiaj stało się coś symbolicznego, ostatecznie pieczętującego nową rzeczywistość.
Jak zapewne się domyślanie, po wczoraj mi już przeszło. Jeżeli ktoś się zastanawia o czym gadam, to zapraszam tutaj. Niestety radość wynikająca z wyjaśnienia wtorkowych niesnasek szybko poszła się jebać. Dlaczego zapytanie? Ano zapraszam do czytania dalej…
Po wczorajszym radosnym dniu przyszedł dzisiejszy. O ile początkowo nie zapowiadał niczego niezwykłego, tak wraz z kolejnymi godzinami okazywało się, że równowaga musi być zachowana. Jak człowiek cieszył japę bo słońce i ciepło, to w niedalekiej przyszłości musi trafić na sytuację, która rozpierdoli go od środka.
Dzisiaj był dobry dzień, pierwszy od bardzo dawna na tyle długo słoneczny, że aż cieszyłem japę z tego powodu. Człowiekowi od razu robi się lepiej na sercu i duszy jak wstając rano nie ogląda szarego nieba, chmur i snujących się wszędzie, wkurwionych na świat bliźnich.
Dzisiejszy dzień postanowiliśmy spędzić aktywnie, z racji że mamy niedzielę handlową mogliśmy nie tylko zażyć świeżego powietrze, ale również zrobić zakupy. Takie wypady to zawsze dobra okazja na wymianę poglądów, przedyskutowanie problemów świata i ponabijanie się z ludzi dookoła. Tacy jesteśmy zajebiści! 😉
Od jakiegoś czasu opisuje moje przygody z projektem dla pewnej chińskiej firmy, o wzlotach i upadkach oraz o nie możliwej do przecenienia kitajskiej myśli technologicznej. Dzisiaj niewątpliwy absurd całej tej sytuacji osiągnął poziom krytyczny, teraz mam dylemat czy usiąść i roześmiać się głośno, czy może zapłakać…
“Płynie okręt przez odmęty, nie zwyczajny – lecz zaklęty, z dna wypływa na powierzchnię, a gdy tylko dzień się zmierzchnie, okręt wznosi się do góry nad obłoki i nad chmury i zawisa niespodzianie w lazurowym oceanie. Tam na szczycie srebrnej góry mieszka ptak ognistopióry, żeby w jego piór pożodze ciepło było spać załodze. Błyskawice straż tam pełnią, księżyc srebrną swoją pełnią szmaragdowy mrok oblewa, w którym ptak ognisty śpiewa.”
Od ostatniej sesji e Earthdawna minęło tyle czasu, że prawie zapomniałem kim grałem, a już zdecydowanie nie pamiętam nawet ułamka mechaniki, dodam jeszcze, dość skomplikowanej. Moje wcześniejsze przygody w Barsawii są udokumentowane np. tutaj. Dzisiaj rozpoczynamy nowy rozdział, dzisiaj zaczyna się kolejna epicka wędrówka!
Ostatnimi czasy większość mojego dnia zajmuje pisanie. Nie ważne czy na stronę, czy w pracy, klępę w klawiaturę jak opętany. Nie mówię tutaj o programowaniu, pisaniu kodów czy komend na serwerze. Mam na myśli komunikaty skierowane do żywych, nie zawsze inteligentnych, ale jednak ludzi.
Dzisiaj wziąłem się ponownie za pieczenie! Nie mogę być gorszy od Trika i jej genialnej fit szarlotki, dlatego zaraz po godzinach dla serników ruszyłem do sklepu celem zakupienia ostatniego, kluczowego składnika. W przerwie między kolejnymi zadaniami w pracy, zabrałem się za tworzenie swojego arcydzieła…